Prawiczek z bronią
Kto zbłądził kiedyś w ciemne zaułki internetu, mógł się tam natknąć na społeczność „inceli” – od „involuntary celibate” (mimowolny celibat), czyli nieumyślnych abstynentów seksualnych. Każdego może spotkać seksualna samotność, ale grupa, o której mowa, to heteroseksualni mężczyźni, którzy na bazie wspólnoty braku relacji romantycznych wytworzyli sobie specyficzną subkulturę, z własną wizją świata, terminologią i specyficznym brandem mizoginii.
Incele uważają, że świat relacji męsko-damskich jest nie fair. Niektórzy z nich są nieatrakcyjni; inni nie mają wdzięku, mają depresję, są biedni, są nieśmiali, są niepełnosprawni; część jest zupełnie zwyczajna. W grupy zbierają się, by sobie pomagać i dyskutować o swoich problemach. Nie ma nic złego w tworzeniu grup wsparcia, ale wzajemne wsparcie inceli już wiele lat temu wymknęło się spod kontroli i zamieniło się w agresywną ideologiczną wojnę podjazdową ze światem „zwykłych” (Normies). Za swoją niedolę incele winią kobiety, które w ich oczach są, w zasadzie bez wyjątku, płytkimi córami Koryntu, lecącymi na mięśnie i pieniądze, w tej właśnie kolejności. Bon mot tej grupy to „alpha fucks, beta bucks” – czyli w wolnym tłumaczeniu „kobiety wybierają na partnerów seksualnych umięśnionych samców alfa, a na partnerów życiowych bogatych i spolegliwych samców beta”. Sami incele mówią o sobie „omegi” – sam ogon alfabetu.
dało do myslenia xD