Tu anon z Reichu znowu wam bede pierdolil ale musze z kims pogadac bo tu sami Niemcy i ekipa tylko ale ekipa pojechala i dostalem zadania i zostalem sam
Kurwa czaicie, ludzie mnie zostawili samego i ufaja mi, ze zrobie to co mam do zrobienia a nie zapierdole zaparzacz do kawy albo mikrofalowke i spierdole na najblizszego busa. Tu jest inna mentalnosc, tu Polacy nawet sie zmieniaja, zmieniaja myslenie.
Jestem czysty od niedzieli, zmniejszylem dawke antydepresantow i zszedlem z opiatow
Konserwuje drewno, podlewam trawe codziennie rano i do niedzieli musze zrobic pare rzeczy
Pytam sie Polaka, takiego jakby szefa, ktory zna jezyk i dogaduje sie z Niemcami. Dlaczego ci Niemcy tacy sa? Zywia nas, zyjemy za ich pieniadze, za te pieniadze ktore wydaja na nas mogli by kupic jakis apartament gdzies itd, wydac inaczej te pieniadze.
A on mi powiedzial
>widzisz anon tutaj nie ma mentalnosci zebys zajebal jak najwiecej nazarl sie napierdolil zeby ci sie ulalo z mordy i pierdnal na koniec
>maja w chuj pieniedzy i im zalezy na SZACUNKU i RENOMIE
>chca tu ugoscic, przywitac goscia, dac mu kat, zrobic cos dobrego i wykorzystac swoj majatek w taki wlasnie sposob, dla ludzi
na swoje przelozylem, ze po prostu to czysty idealizm, moze to zostalo w Niemcach? Tak silnie zakorzeniony idealizm, filozoficzny prad idealizmu byl bardzo silny przed wojna, w trakcie jej mialo to swoje skutki i tak im zostalo, ale teraz w druga strone
Oczywiscie ma to swoje plusy tzw. karme bo ten Niemiec robi to tez dla zysku, za kilka lat to zaprocentuje i bedzie jeszcze wiekszym milionerem
no bo taki ja pobede tam, zobacze to wszystko i podam dalej to co tutaj mam, ze jest mi tu dobrze
Widnieja tu napisy np. na kamyczkach dzieci namalowaly, ze frojnden ist liebe czy cos takiego
>kazdy przyjaciel jest kochany
Czaicie to? To sa wyzsze idee niz u polaczkow, dlatego tutaj sie wygrywa i ludzie sa szczesliwi
A tu gdzie ja zyje to nie jest zadne bogactwo, normalne zycie, na zachodzie Niemcy moga sobie pozwolic na jeszcze wiecej, ja jestem na polnocy
Zakochalem sie w prowincji, nie chce wracac do jebanego miasta, sztynksu, smrodu, aptek, kodeiny i calego tego pierdolnika
Caly dzien pracuje od 7 rano do 18 i nie mysle, depresja zniknela, nie mam problemow, nie mysle co ktos o mnie mysli jak wyjde na ulice, zyje bez antydepresantow, ktu jest swieze powietrze, jezioro, slonce
To jest zycie a nie w tym smierdzacym pierdolniku polskim miescie, pierdole to
Pozdro anony