Anony, macie jakąś skonkretyzowaną filozofię życiową, którą podążacie, a którą można nazwać? Mnie osobiście bardzo bliska jest filozofia Starożytnych Greków, a konkretnie kalokagatia oraz eudajmonia. W skrócie - trzeba zarówno dbać o to, żeby wygląd zewnętrzny był piękny jak i wnętrze. Piękno i Dobro. Rozwój duchowy, morlany i zmysłowy muszą iść ze sobą razem. A żyć masz tak, by przed swoim kresem nie żałować, ale żeby być zadowolonym z tego jak się żyło i nie odchodzić z jakimś żalem czy strachem. Aby tak było, to trzeba przede wszystkim poznać samego siebie i zgodnie z tą wiedzą żyć. Poznanie siebie jest bardzo trudne ale warto do tego dążyć. Wychodziłoby na to, że właściwie moja filozofia życiowa jest czymś dokładnie przeciwnym do chrześcijaństwa. Powiedzcie o swoich.