>>114442
łap anonie debilu opisy mieczy ze wszystkich ksiazek sapkowskiego o wiedźminie
- Wierzę w miecz. Jak widzisz, noszę dwa. Każdy wiedźmin ma dwa miecze. Nieżyczliwi mawiają, że ten srebrny jest na potwory, a ten z żelaza na ludzi. To oczywiście nieprawda. Są potwory, które można ugodzić wyłącznie srebrnym ostrzem, ale istnieją i takie na które działa tylko żelazo. Nie Iola, nie każde żelazo, ale wyłącznie te, które pochodzi z meteorytu. (…) Możesz, oczywiście, że możesz wziąć mój miecz do ręki. Widzisz, jaki lekki? Nawet ty unosisz go bez trudu. Nie dotykaj ostrza, skaleczysz się. Jest ostrzejsze niż brzytwa. Musi takie być.
Ostatnie życzenie
Z podłogi podjął podłużny pakunek, grubo owinięty owczymi skórami i okręcony rzemieniem. Rozwinął go, wydobył miecz z ozdobną rękojeścią, w czarnej, lśniącej pochwie pokrytej rzędami runicznych znaków i symboli. Obnażył ostrze, które rozbłysło lustrzanym blaskiem. Klinga była z czystego srebra.
Ostatnie życzenie
Na plecach nie miał już swego starego miecza w pochwie z jaszczurczej skóry - jego miejsce zajmowała teraz błyszcząca, piękna broń z krzyżowym jelcem i smukłą, dobrze wyważoną rękojeścią, zakończoną kulistą głowicą z białego metalu.
Ostatnie życzenie
Yurga zobaczył, że miecz na jego plecach nie jest tym mieczem, który widział poprzednio. Teraz była to piękna broń - głowica, jelec i okucia pochwy błyszczały jak gwiazdy, nawet w zapadającym mroku odbijały światło, chociaż już prawie nie było światła (…).
Miecz przeznaczenia
- Ta mój nowy miecz! Prawdziwy, wiedźmiński! Zrobiony ze stali, która spadła z nieba! Naprawdę! Geralt tak powiedział, a on nie kłamie nigdy, przecież wiesz!
Krew elfów
- Ładna rzecz - Geralt wykonał sihillem krótki, syczący młyniec, zamarkował szybkie cięcie od lewicy i błyskawiczne przejście do parady wysoką sekundą dexter. W istocie, ładna sztuka żelaza.
- Hę! - parsknął Percival Schuttenbach. - Sztuka żelaza! Weź i lepiej się przyjrzyj, bo za chwilę gotów żeś to kawałkiem chrzanu nazwać.
- Miałem kiedyś lepszy miecz.
- Nie przeczę - wzruszył ramionami Zoltan. - Bo niechybnie pochodził z naszych kuźni. Wy, wiedźmini, umiecie mieczami wywijać, ale przecie sami ich nie robicie. Takie miecze tylko u nas się kuje, w Mahakamie, pod górą Carbon.
- Krasnoludy wytapiają stal - dodał Percival - i wykuwają warstwowe głownie. Ale to my, gnomy, zajmujemy się szlifem i ostrzeniem. W naszych warsztatach. Wedle naszej, gnomiej technologii, tak jak niegdyś robiliśmy nasze gwyhyry, najlepsze miecze świata.
Chrzest ognia
Pierwszy miecz jest stalowy. Stal syderytowa, ruda pochodząca z meteorytu. Kuta w Mahakamie, w krasnoludzkich hamerniach. Długość całkowita czterdzieści i pół cala, sama głownia długa dwadzieścia siedem i ćwierć. Wspaniałe wyważenie, waga głowni precyzyjnie równa wadze rękojeści, waga całej broni z pewnością poniżej czterdziestu uncji. Wykonanie rękojeści i jelca proste, ale eleganckie.
I drugi miecz, podobnej długości i wagi, srebrny. Częściowo, oczywiście. Stalowy trzpień okuty srebrem, także ostrza są stalowe, czyste srebro jest za miękkie, by dobrze je naostrzyć. Na jelcu i całej długości klingi znaki runiczne i glify, uznane przez moich rzeczoznawców za niemożliwe do odczytania, ale niewątpliwie magiczne.
Sezon burz
Na jelcu magiczne glify, na całej długości wytrawione znaki runiczne. Rzeczoznawcy Pyrala Pratta nie umieli ich odczytać, wystawiając tym samym kiepskie świadectwo swemu znawstwu. Prastare runy tworzyły napis. - Dubhenn haern am glândeal, morc'h am fhean aiesin. - Mój błysk przebije ciemności, moja jasność mroki rozproszy.
Sezon burz
Zdradzę wam pewien sekret. O wiedźmińskich mieczach. To bujda, że mają jakąś tajemną moc. I że wspaniałe niby z ich oręże, że niby lepszych nie ma. To wszystko fikcja, wymyślona dla pozoru. Wiem to z absolutnie pewnego źródła.
Jaskier, Pół wieku poezji
Sezon burz