Kurwa anony martwię się o swoją lochę.
Jakiś rok temu pokłóciła się hardo ze swoimi 2 najlepszymi koleżankami. Nie jest typem dynamicznej ekstrawertyczki dlatego nie miała wielu koleżanek. Tylko te 2 bliższe i kilka takich wiecie, popiszą raz na 3 dni na żydbuku i elo.
Od tego czasu jest z nią coraz gorzej. Swoją drogą te 2 koleżanki to były głupie kurwy które wbiły jej nóż w plecy, jak to kobiety xD
Jesteśmy już razem bardzo długo ale zaczyna się problem. Locha nigdy nie była za bardzo wylewna i zawsze była taka dosyć smutnawa. Po prostu taki typ człowieka myślałem.
Zrobiłem jej dziś małą awanturę (bez krzyków, po prostu wylałem z siebie trochę problemów) na temat tego, że nie okazuje mi już uczuć jak kiedyś, nie cieszy się jak mnie widzi. Po prostu jakby mnie już nie kochała. Nawet jej wygarnąłem, że wydaje mi się, że jest ze mną tylko dlatego, że boi się stracić ostatniej bliskiej osoby prócz rodziny.
Ona twierdzi, że to nie prawda. Twierdzi, że to przez to, że nie ma koleżanek i czuje się samotna. Nie chce się do tego przyznać ale wydaje mi się, że chyba ma depresję. Ma problemy ze snem, często płacze, problemy z motywacją do czegokolwiek. Mogłaby leżeć cały dzień w łóżku z kotem i tyle.
Planuję ją wziąć do siebie do mieszkania by ze mną zamieszkała i wysłać do psychiatry. W domu ma pojebaną matkę która nie poprawia sytuacji tylko wiecznie wylewa swoje frustracje na nią.
Swoją drogą z chęcią zabierałbym ją ze sobą na imprezy ale ona to typ cichej myszki i nie lubi głośnych imprez oraz obcych ludzi.
Co poradzić anuncjo? Mimo iż wiem, że mógłbym mieć dynamiczną i zaradną życiowo lochę to tą kocham na zabój mimo wielu lat. Romantyk here.
Myślałem o zerwaniu ale nie trawię wizji życia bez niej, chciałbym jej pomóc.
Czy psychuszka może jej pomóc, konieczne są leki czy może wystarczy psychoterapia?
Dodam jeszcze, że jedyne razy kiedy była ona szczęśliwa (w ostatnim czasie) to na wakacjach i po seksie. Ruchać mogę codziennie, ale na wakacje co tydzień mnie nie stać xD