Doszedłem do ściany, do dylematu którego nie umiem rozwiązać.
Jest w nim źródło, ale i sens mojej samotności, odcięcia się od innych, bycia z boku. To jest to.
Powiedzcie mi anony i zastanówcie się dobrze: czy jesteśmy z innymi ludźmi ponieważ nam coś dają, czy dlatego że chcemy z nimi być?
Jeśli pierwsza opcja jest prawdziwa, to tak naprawdę źródło samotności jest w naszej głowie, poprzez zrozumienie i manipulację własnymi potrzebami jesteśmy w stanie zminimalizować interakcję, stać się człowiekiem wolnym od samotności i gwałtownych uczuć. Miłości nie ma, jest uczucie które dostajemy i osłona przed samotnością. Przyjaźni nie ma, jest poczucie braterstwa i spolegliwości które dostajemy. Nie ma rodziny, jest potomstwo które dostajemy. Nieważne z kim, ważne co dostajemy w zamian za naszą inwestycję. Każda interakcja jest właśnie taką inwestycją, coś za coś. Uczucie ustaje, gdy dostawy dobra ustają. Uczucie się rodzi, gdy ktoś coś dostaje. Ciężko mi się opędzić od tej myśli, obserwuję ludzi i siebie i widzę właśnie to.
Natomiast jeśli druga opcja jest prawdziwa, to popełniłem paskudny błąd.