myślę, że za życia trzeba zapracować sobie na to by mieć coś po nim
już srał pies ten raj, niebo, olimp czy pola elizejskie u boku boga ra czy walhala czy kurwa odrodzenie się w tym samym świecie w innym ciele, jebie mnie to co to będzie, ale wierzę, że trzeba żyć godnie by godnie umrzeć i na coś sobie zapracować
ten człowiek nie mógł zostać stworzony czy stworzyć się samemu tylko po to by zapierdalać do emerytury za najniższą krajową i zostawić po sobie gówniaka, no nie ma chuja
trzeba budować to co jest i zostać rozliczonym ze swojej pracy po śmierci, musimy w to wierzyć, trzeba w to wierzyć choćby to było kłamstwo - jeżeli wszyscy w to zwiątpimy to w końcu ćpanie, ruchanie i opierdalanie się będzie jedynym sensem tego zjebanego życia bez wartości, bo skoro i tak umrzemy to na chuj żyć? chyba tylko po to by samolubnie zasłynąć z czegoś z czego będziemy zapamiętani wśród żyjących na następne pokolenia, znani im tylko z dorobku i nazwiska.
w ogóle wiecie co mnie wkurwia najbardziej? wypracowaliśmy system w którym za osiągnięcia należą nam się medale, puchary, jakieś jebane symboliczne pierdoły i hajs. dlaczego kurwa zamiast tego medalu nie może być to gwarancja osobnego nagrobku? ja pierdole, tyle tych cmentarzy, wystarczy urodzić się i zdechnąć by mieć nagrobek, a to z jakiej kurwa racji? niech gówno, miał ludzki zostaje całopalone i nie zabiera miejsca, niech na nagrobek i miejsce na cmentarzu trzeba sobie będzie zasłużyć, no co to kurwa jest? chuj mnie obchodzi że pierwszego listopada trzeba iść na 50 różnych grobów i palić te znicze, bo tradycja, ja pierdole zapal se je pod zdjęciem zmarłego na chacie
ludzie to gówno jebane