Ja poszedłem. Normiki z klasy i rodzice skutecznie wyforsowali mi, żebym poszedł, mimo faktu, że anon i jakaś dziewczyna to jakaś, kurwa, abstrakcja była dla anona, a anon najchętniej poszedłby z 2D wajfu.
Poloneza i związaną z nim żeżuncyjną konieczność znalezienia partnerki z innej klasy (z czym parę loch z mojej zaofiarowało się mi pomóc) ominąłem elegancko dzięki temu, że byłem odpowiedzialny za puszczanie filmików studniówkowych ze swojego laptopa na rzutniku i potrzebowałem czasu, żeby wszystkie zebrać i skopiować na dysk, bo przez port USB zapierdalały jak krew z nosa, czyli nie zapierdalały.
Do dzisiaj chyba mam trzy z czterech na pendrajwie (czwarty skasowałem, bo ten z mojej klasy waży 2,2 giga i nie zmieściły by się na nim wszystkie, a nasz był kuhwa najlepszy).
Potem musiałem jednak zdeponować laptoka i zejść na parkiet, gdzie jakimś cudem udało mi się sparować do tańca "belgijka" - tego ze śmiesznym skakaniem i rotacją dokoła osi własnej.
Dostałem masywnej żeżuncji, bo cały czas udawało mi się coś w nim spierdolić. Na szczęście niedługo nastała przerwa na żarcie (zajebiste) i oglądanie jakiegoś pokazu akrobatów na kiju, a potem didżej zaczął puszczać jakieś bardziej skoczne kawałki, w sensie jakieś, kurwa, Cypisy i inne napierdalanie disko polo czy rapsy taneczne, przy którym jednak na szczęście żadne umiejętności nie są wymagane i wystarczy gibać się w rytm.
W nagłym przypływie dynaminy udało mi się obtańcować trzy lochy, a resztę czasu po prostu sam bansowałem do muzyki albo podskakiwałem w kółkach z normikami robiącymi to samo.
Skończyło się gdzieś około czwartej nad ranem, a ponieważ nie chciałem siedzieć i zamulać w hotelu czekając na pierwszy w ciągu dnia pociąg do domu za over 50 min na stacji obok, poszedłem pieszo ze względnego zadupia do dworca w centrum miasta w absolutnym mroku i ciszy. Trochę bałem się jakichś patusów po drodze, ale do dworca żywej duszy nie widziałem, co w tak dużym mieście wyglądało strasznie, jakby wszyscy pozdychali z głodu czy choroby, ale prąd i światła działały dalej. Ledwo zdążyłem, a jak wychodziłem z pociągu, to akurat wstawało słońce i bardzo fajnie dla mnie było. Po wejściu do domu pierdolnąłem się od razu na łóżko i nie wstałem chyba do drugiej.