Trzeba zacząć od ważnej rzeczy - nie można dać sobie wmówić, że jak ktoś idzie na studia, to jest kurwa kimś, że student czy magister to jest elita, inteligent, człowiek szerokich horyzontów itd. Najłatwiej łapią się na to kobiety, do których taki emocjonalny szantaż łatwo trafia. Należy zrozumieć, że rektor czy inny profesorek mówiący nam, że studia na jego uczelni czy kierunku to świetna rzecz, to taka sam sytuacja, jak gdy wesoły bankier o haczykowatym nosie przekonuje nas, że kredyt w jego banku to super inwestycja, albo gdy inny miły handlarz twierdzi, że jego giełda bitkojnów jest całkowicie niezatapialna, i nigdy, ale nigdy nie spierdoli z kasą gdzieś na Seszele. W dodatku w tym biznesie oni rozdają wszystkie karty, wszystko jest ustawione pod nich. Student jest po to, żeby ministerstwo dało na niego kasę, a potem może wypierdalać w podskokach. Gdyby ministerstwo tej kasy nie dało, to 95% tych dziadów prowansalskich by zdechło. Dobrym przykładem są wszelkie kierunki typu bio coś tam, biotechnologia, bioinformatyka, bioinżynieria. Brzmi mądrze i skomplikowanie, to były kierunki zamawiane, państwo dodatkowo płaciło studentom za studiowanie tego. Studenci byli praktycznie codziennie bombardowani propagandą przez to ścierwo, że wybrali PRZYSZŁOŚĆ, że to jest cudowny kierunek, będą się o nich bić po studiach, żeby pracowali u nich, że kasy będzie potąd, i że w ogóle będzie El Dorado. A co się okazało po studiach? Że pracy nie ma i nie będzie, na zachodzie można się polskim dyplomem podetrzeć, i enjoy praca na stacji benzynowej xD. Iść na polskie studia to jak iść do apteki po tabletki z żeń szeniem, na opakowaniu napisane wielką czcionką ŻEŃ SZEŃ KOZACKA DAWKA, patrzysz na skład, a tam napierdolone wszelkich witamin, minerałów, wypełniaczy, a na samym końcu 20 mg ekstraktu żeń szenia o zawartości substancji czynnej 0,5% xD. Na polskich studiach jest podobnie, załóżmy że chcesz iść na geografię uczyć się o gisie. Na dobry początek dostajesz wfy, lektoraty z języka, obowiązkowe wykłady z filozofii, psychologii, szkolenia bhp i ileś innego guwna żeby absolwenci guwno uczeli mieli w ogóle prace. Potem się okazuje, że specjalność gisowska będzie na ostatnim roku, ale tylko jeśli się na nią załapiesz, bo liczba miejsc jest ograniczona. Do tego czasu będą wykłady o różnych typach termometrów i o danych gospodarczych, o gisie będą ze cztery zajęcia na pozostałe lata. Będą też dodatkowe, ale są one wybieralne, a liczba miejsc ograniczona, więc musisz brać udział w upokarzającym dla normalnego człowieka wyścigu, żeby się zdążyć zapisać, bo inaczej zostaną tylko zajęcia o barometrach. Możliwe też, że przez pośpiech zapiszesz się na termin, gdzie już coś masz, ale to nie problem uczelni przecież ;<). Mniejsze ryzyko i większe szanse na trafienie są u większości bukmacherów. Inne uczelnie, zwłaszcza techniczne, pod różnymi kierunkami oferują naprawdę w 95% to samo, prowadzone przez tych samych dziadów prowansalskich, a pozostałe 5% to tzw. smaczki (ang.flavour), gdzie przez 5 godzin w trakcie całych studiów możesz obejrzeć inne maszyny z czasów Gierka. Wykładowcy są zbliżeni do nauczycieli, to podobne ścierwo, podobnie jak tamci walą podniosłymi słowami: "autorytet", "misja", "wychowanie", "szacunek" itd. samemu będąc przy tym bandą zdegenerowanych prymitywów, którym chamstwo wprost wycieka z mord. Mogą sobie zakładać śmieszne futerka i łańcuchy, ale słomy z butów tym nie przykryją. Będąc warstwą wyższą, szkodzą jeszcze bardziej niż nauczyciele. Ciągną masę kasy na swoje gazetki i pisemka, które bez państwowej kasy nie przetrwałyby dnia na rynku, bo nikt tego nie czyta, poza dziadziami którzy sami do tego piszą, często teksty tłumaczone z angielskiego i wydawane jako własne. Biorą granty na gównobadania, z których często nic nie wynika, albo w ogóle na fikcyjne badania. Największy ubaw jest jednak, jak ktoś w kraju cywilizowanym coś wynajdzie, dajmy na to chińczycy coś tam ostatnio sklonowali, to w telewizji jako EKSPERT wypowiada się jakaś wielka profesur katedry biologii, która sklonować mogłaby najwyżej swoje grube dupsko, jakby je usadziła na kserokopiarce, z głupią miną stoi w zapierdzianym gabinecie i zaczyna wywód: "yyyy no tak nie MOSZNA, jak oni mogom, to jest wielkie zagrożenie, w głowie się mnie to nie mieści durr." Ja się pytam, jakim prawem taka głupia kurwa bez żadnych osiągnięć komentuje co robią prawdziwi, poważni naukowcy xD.
jebać to ścierwo