właśnie wziąłem się za oglądanie tych słynnych przyjaciół. napisali, że serial komediowy, więc pomyślałem, że troszkę się pośmieję i jakoś poprawię humor. no i ogólnie polecali ludzie. kurwa, gorzej trafić nie mogłem ;_;
ja wiem, że to serial, w sensie pewien produkt z wymyślonym scenariuszem, a wszystko co się tam dzieje jest umowne, ale jak widzę szóstkę tych ludzi, którzy się ze sobą przyjaźnią i wspólnie dzielą codzienne troski i radości i wspierają się w tym i mają fajne przygody, a w dodatku umawiają się na randki, chodzą ze sobą, spotykają i czasem im się układa, a czasem nie, to aż mam łzy w oczach, gdy pomyślę o sobie, który siedzi jak to gówno całe życie w domu bez znajomych, bez dziewczyny tylko uczelnia-praca-lurkowanie i sen. kurwa mać, czuję jak życie i młodość przeciekają mi przez palce, a ja nic z tym nie mogę zrobić, chociaż się staram. jak jakieś pierdolone fatum, kurwa, jak ręka midasa, która wszystko co dotknie zamienia w gówno.
ahh, niech mi ktoś jeszcze raz powie, że ten serial jest śmieszny, to mu zajebie, bo mnie wcale do śmiechu nie jest. chyba tylko normikom się podoba, którzy mają podobne życie i doświadczenia jak oni