[ / / / / / / / / / / / / / ] [ dir / 8cup / arepa / bcb / hydrus / lovelive / s8s / vg / vichan ]

/vichan/ - shillchan

Forum o shillq
E-mail
Komentarz *
Plik
Hasło (Randomized for file and post deletion; you may also set your own.)
* = pole wymagane[▶ Pokaż opcje posta oraz limity]
Confused? See the FAQ.
Osadź
(zamiast plików)
Oekaki
Pokaż aplet oekaki
(zamiast plików)
Opcje

Zezwolone typy plików:jpg, jpeg, gif, png, webm, mp4, swf, pdf
Maksymalny rozmiar pliku to 16 MB.
Maksymalne wymiary obrazka to 15000 x 15000.
Możesz wysłać 5 obrazków na post.


top kek

File: 571e8c9d44a25ea⋯.jpeg (86,53 KB, 850x447, 850:447, A8519EB4-5587-4317-9ED2-4….jpeg)

 No.7206

The smallest standardized audio codec baked into the baseband of every cell phone is iLBC, which consumes 28kbps to stream audio in a phone call.

So let's say every cell phone was secretly turning on your microphone and transmitting the ambient audio around you directly to the NSA's Bluffdale data center at all times.

28kbps equals 304 megabytes per day per phone.

240 million Americans have cell phones.

304 * 240 * 365 == 2,7518,080 megabytes to record all cell phones 24/7/365.

That equal 2.75 exabytes per year.

According to Cisco's 2017 annual report on the State of the Internet, global IP traffic was 96 exabytes per month.

https://www.cisco.com/c/en/us/solutions/collateral/service-provider/visual-networking-index-vni/vni-hyperconnectivity-wp.html

As you can see it is completely within the realm of possibilities that all cell phones are secretly recording everyone at all times.

For fucks sake, the cost of that bandwidth wouldn't even be a rounding error in the NSA's annual $73 BILLION Black Budget portfolio, which we know from Snowden leaking it.

It is entirely possible that NSA even built their own secret nationwide cell phone tower network to piggy back on AT&T and Verizon and T-Mo and Sprint, so that your phones skip the civilian network and just send your audio straight to the NSA.

Who the hell do you think runs all of those 100's of rogue cell towers in big cities that we see reported all the time but who's owners are mysteriously never identified?

Now consider video. What if your phone camera was also always on and secretly live streaming your fucking ass to Bluffdale?

The bandwidth for that is just a couple more zeroes added to the total tally for audio, and is still within the realm of possibility today.

Assume the worst my friends.

There's a good reason why Osama bin Laden banned all cell phone within miles of where he went starting back in 1997.

 No.7410

No tak to jest. Jeżeli oczekujesz, że taka firma Intelaviv zapewni ci bezpieczeństwo, to jesteś trochę w błędzie.


 No.7418

To możliwe, choć nieprawdopodobne. Zawsze można into bezpieczne komunikatory: https://en.wikipedia.org/wiki/Comparison_of_instant_messaging_clients#Secure_messengers

Ale trzeba zadać sobie pytanie: jeżeli każdy telefon jest na podsłuchu, to czy żydzi nie zrobili tego na poziomie systemu? No, to trzeba przetrzepać całego androida, czy aby nigdzie nie ma niczego podejrzanego. Ale skoro już to zrobiłeś, to pewnie przyszło ci do głowy, że zamiast na poziomie software rozsądny człowiek zrobiłby to na poziomie hardware, pod systemem. Więc musisz teraz wziąć na warsztat każdy pierdolony podzespół i sprawdzić, czy aby niczego on nie odpierdala. Brzmi absurdalnie? Ok, ale to op zaczął.

Ludzie nie idą siedzieć przez to, że policja miała świetnych hackerów. Ludzie idą siedzieć, bo popełniają zwyczajne, ludzkie, niezwiązane z super poziomem bezpieczeństwa błędy. Powiedzą komuś słowo za dużo, przez przypadek zalogują się gdzieś na gołą klatę, zostawią jakiś oczywisty ślad. Unabomber wpadł przez styl pisania, a nie przez kamery, podsłuchy, tajnych agentów. Nie chcesz siedzieć? To nie rób niczego, za co mogą Cię ścigać. protip: jak zapalisz trawkę albo łykniesz ekstazy to fbi nie wbije ci na chatę. Jak będziesz je sprzedawał, wymuszał pieniądze i robił przekręty, to jest większa szansa na przypał.


 No.7444

>>7418

>To możliwe, choć nieprawdopodobne. Zawsze można into bezpieczne komunikatory: >https://en.wikipedia.org/wiki/Comparison_of_instant_messaging_clients#Secure_messengers

Chyba nie zrozumiałeś xD

>Ale skoro już to zrobiłeś, to pewnie przyszło ci do głowy, że zamiast na poziomie software rozsądny człowiek zrobiłby to na poziomie hardware, pod systemem. Więc musisz teraz wziąć na warsztat każdy pierdolony podzespół i sprawdzić, czy aby niczego on nie odpierdala

Nie jesteś w stanie tego zrobić bo są closed source

Intel ME, Ring -3, baseband codec, w każdym telefonie dodatkowa bateria pozwalająca włączyć mikrofon nawet jak telefon jest wyłączony


 No.7454

Do smartfonów i tabletów agenci wprowadzili sobie tylko znanymi metodami szpiegowskie oprogramowanie

Dziesiątki holenderskich funkcjonariuszy, ekspertów i dyplomatów badających zestrzelenie malezyjskiego boeinga nad terytorium Ukrainy było systematycznie inwigilowanych przez rosyjskie służby specjalne – wynika z najnowszych ustaleń Holendrów. Nie pomogły im ani specjalne szkolenia, ani osłona kontrwywiadowcza. Jak łatwo musieli sobie Rosjanie poradzić z Polakami badającymi katastrofę smoleńską, pozbawionymi takiej osłony?

10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku zniszczony został polski samolot Tu-154 z prezydentem RP i 95 innymi osobami na pokładzie. Cztery lata później Rosjanie zestrzelili malezyjskiego Boeinga 777 przewożącego niemal 300 Holendrów, Malezyjczyków, Australijczyków i ludzi innych narodowości. Podobieństw między tymi zdarzeniami było wiele, ale zauważalne były też różnice. W Smoleńsku na miejscu katastrofy pojawiło się zaledwie 18 członków polskiej komisji rządowej. Zdjęcia – bardzo słabej jakości – wykonywano głównie tanim telefonem komórkowym Nokia E66, który obecnie można kupić wyłącznie w komisach i na aukcjach internetowych. Większość fotografii w raporcie komisji Millera i tak pochodziła zresztą od rosyjskiego fotoamatora Siergieja Amielina. Na Ukrainie katastrofę Boeinga 777, zestrzelonego przez Rosjan nad Ukrainą, badało tymczasem aż 332 specjalistów z Holandii i Australii oraz 68 ekspertów z Malezji. Posługiwali się oni najnowocześniejszym sprzętem. Nic dziwnego więc, że Rosjanie – główni podejrzani w sprawie – szybko przystąpili do kontrofensywy. I to przy użyciu najbardziej wyrafinowanych środków.

Telefony do zniszczenia

Holenderska telewizja RTL Nieuws ujawniła przed kilkoma dniami, że aktywność kilkudziesięciu holenderskich funkcjonariuszy, ekspertów i dyplomatów badających zestrzelenie boeinga odbywała się pod ścisłą kontrolą wywiadowczą rosyjskich, a przy okazji także ukraińskich służb specjalnych. Do bulwersujących doniesień dziennikarzy odniósł się m.in. premier Holandii Mark Rutte.

W jaki sposób szpiegowano ekspertów? Do smartfonów i tabletów agenci wprowadzili sobie tylko znanymi metodami szpiegowskie oprogramowanie, które bez wiedzy użytkowników włączało mikrofony i kamery, przekazując dźwięk i obraz do szpiegujących. Transfer danych odbywał się za pomocą sieci Wi-Fi, które nagle się aktywowały i z którymi łączyły się urządzenia inwigilowanych osób. Holenderscy eksperci byli również podsłuchiwani bardziej tradycyjnymi metodami: w pokojach hotelu, w którym przebywali na Ukrainie, znaleziono „pluskwy”.

Po powrocie do Holandii uczestnicy delegacji – zaniepokojeni dziwnym zachowaniem się swoich telefonów, tabletów i laptopów – oddali je do badania holenderskiemu kontrwywiadowi. W wielu z nich znaleziono trudne do wykrycia oprogramowanie szpiegowskie. Część sprzętu była zainfekowana tak złośliwie, że podjęto decyzję o jego komisyjnym zniszczeniu. Według źródeł RTL Nieuws – dochodzenie dotyczące inwigilacji jednoznacznie wskazało na rosyjskie i ukraińskie służby specjalne.

W reportażu RTL Nieuws wypowiadający się anonimowo eksperci przyznawali, że nie są w stanie określić, ile i jak cennych informacji pozyskali w ten sposób Rosjanie. Nie ulega jednak wątpliwości, że straty informacyjne byłyby znacznie większe, gdyby Holendrzy przed wyjazdem nie podjęli wielu działań zapobiegawczych. Wszystkich uczestników ekipy dochodzeniowej przeszkolono w zakresie ochrony informacji: zabroniono im łączyć się z internetem poprzez Wi-Fi, nakazano przesyłać jedynie zaszyfrowane wiadomości, zorganizowano specjalne poufne konferencje z oficerami wywiadu. Jedna z instrukcji nakazywała chociażby odbywanie ważniejszych rozmów na temat katastrofy wyłącznie w budynku holenderskiej ambasady – i to tylko w określonych, zabezpieczonych pomieszczeniach. Ponadto – jak ujawnił RTL Nieuws – dla najważniejszych ekspertów z Holandii wynajęto w ukraińskim hotelu celowo całe piętro, które sprawdzono pod kątem możliwej inwigilacji. Zminimalizowało to poniesione straty, choć im nie zapobiegło.

Jak już wspomnieliśmy – na szokujące fakty ujawnione przez dziennikarzy RTL Nieuws zareagował sam premier Holandii. „Nie jesteśmy naiwni” – stwierdził, wyraźnie sugerując, że te agresywne działania nie są dla niego niespodzianką. Niestety, kiedy podobne informacje wyszły na jaw w związku z katastrofą smoleńską, zapadła cisza, a politycy odpowiedzialni za blamaż polskiego „śledztwa” zapadli się pod ziemię.

Kto wystawił Polaków?

Co warte podkreślenia – polscy prokuratorzy i eksperci udający się do Rosji po tragedii smoleńskiej byli całkowicie pozbawieni osłony kontrwywiadowczej. Rosjanie mieli więc nieporównanie łatwiejsze zadanie niż w przypadku holenderskiej ekipy badającej zestrzelenie malezyjskiego boeinga.


 No.7455

Kilka miesięcy temu „GP” ujawniła jeden z przykładów takiej – najdelikatniej rzecz ujmując – niefrasobliwości. Otóż 16 kwietnia 2010 roku zbierający w Smoleńsku dowody polscy żandarmi wojskowi mieli wracać do kraju, ale okazało się, że wystąpił niespodziewany problem z samolotem. Z tego zadziwiającego „przypadku” skorzystali Rosjanie – a dokładniej funkcjonariusze FSB (Federalnej Służby Bezpieczeństwa) – oferując przedstawicielom Żandarmerii Wojskowej gościnę w zaproponowanym hotelu, wraz z sauną i kolacją. Żołnierze – albo z dziecinnej naiwności, albo pod presją swoich przełożonych (tego nie wiemy) – skorzystali z tej propozycji. W tym czasie FSB zadbała o dowody zebrane przez żołnierzy. Żandarmi zostawili je bowiem… na lotnisku w Briańsku, całkowicie bez nadzoru, w specjalnej „komórce”, której użyczyli im Rosjanie. Nie było więc nawet potrzeby wyrafinowanej inwigilacji telefonów, na jaką zdecydowano się wobec Holendrów.

Gdy w dniach 21–24 kwietnia 2010 r. doszło do drugiego pobytu wysłanników Żandarmerii Wojskowej w Rosji, znów – zamiast zbierać informacje i je chronić – swoją aktywność skupili oni na brataniu się z Rosjanami (tym razem nie tylko z FSB, lecz także z przedstawicielami Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej Federacji Rosyjskiej). Żołnierze wymienili się nawet danymi teleadresowymi (!), a także wzięli udział w zorganizowanej przez stronę rosyjską imprezie „integracyjnej”. Gdzie w tym czasie były polskie służby specjalne?

Symptomatyczny jest tu dokument jednej z nich sporządzony 19 kwietnia 2010 r. w centrali w Warszawie, parafowany przez jej szefa i rozesłany do wszystkich struktur tej instytucji. Informuje się w nim m.in., że do polskich służb zgłosił się rosyjski pilot wojskowy, twierdzący, że katastrofa to wina Rosjan (świadka potraktowano jako prowokatora, chcącego zaszkodzić rosyjsko-polskiemu pojednaniu). Następnie pada wymowne zdanie: „Zakazuje się przekazywania [do Polski – przyp. „GP”] jakichkolwiek informacji na temat przyczyn katastrofy”.

Podkreślmy: zakaz ten nie był spowodowany obawą o dekonspirację lub o przechwycenie przez Rosjan przesyłanych danych. Chodziło wyłącznie o działanie w zgodzie z interesem polskich i rosyjskich władz. W opracowaniu tej samej służby z 18 kwietnia 2010 r. przestrzegano bowiem, że „w razie uznania rosyjskiej winy dojdzie do politycznej katastrofy o międzynarodowych reperkusjach”, a „uznanie rosyjskiej winy” groziłoby „podjęciem przez opozycję ataku na rząd Donalda Tuska”. Innymi słowy: polskie służby zgodziły się na tuszowanie prawdziwych przyczyn śmierci prezydenckiej delegacji, tłumacząc to troską o pogorszenie stosunków z Rosją i strachem przed działaniami opozycji wobec rządu.

Można tylko przypuszczać, jakie trzęsienie ziemi wywołałaby podobna informacja w Holandii, gdyby to służby działające w sprawie boeinga zaprzestały de facto pracy, tłumacząc się względami polityczno-partyjnymi.

Macierewicz: nie mam złudzeń

Antoni Macierewicz nie jest zdziwiony skalą działań Rosjan wobec holenderskich ekspertów. Nie ma też złudzeń, że ofiarą podobnych czynności padli Polacy. Szef podkomisji smoleńskiej mówi „GP”:

– Polskie służby raportowały o agresywnych działaniach służb rosyjskich wobec polskich ekspertów, a potem wobec polskiej komisji. Niestety, nie wyciągnięto z tego żadnych wniosków poza jakimiś niepoważnymi pogadankami – nie było żadnych zabezpieczeń technicznych ani instytucjonalnych, nie próbowano w skuteczny sposób zabezpieczać pozyskanego materiału etc. Co więcej, mimo tych sygnałów szefowie owych służb jeszcze bardziej minimalizowali zaangażowanie swoich podwładnych w ochronę przedstawicieli RP.


 No.7478

>>7454

gdzieś już to czytałem

przepisałeś to z gazety?


 No.9152

tyle że nie trzeba nagrywać i wysyłać 24/7. telefon może wykrywać ciszę np.kiedy śpią albo są w pracy i wtedy nie wysyłać. a tylko jak rozmawiają albo się kłócą


 No.9153

>>9152

słowa klucze np. bitcoin




[Powrót][Do góry][Katalog][Nerve Center][Cancer][Post a Reply]
Usuń post [ ]
[]
[ / / / / / / / / / / / / / ] [ dir / 8cup / arepa / bcb / hydrus / lovelive / s8s / vg / vichan ]