Realistycznie: w wielkiej smucie koronuje się syna naszego króla na cara, potem car zostaje królem Rzepy i dochodzi do unii jak z Litwą, w tle jakieś pojednanie kościołów na kiju. Potem przyłanczamy (duże) Węgry, które historycznie były gotowe się do nas przyłączyć po Odsieczy Wiedeńskiej zanim litwini nie zaczeli ich gwałcić i mordować. Potem walczymy o to co Węgrzy potracili na rzecz Turtków. Byłoby też spore parcie na Konstantynopol bo prawosławie. Kozacy dostają własny parlament. Ogółem wychodzi taka turbo Rosja arystokratyczno republikańska, tylko bez trzymania za ryj i z lepszą technologią. Panslawizm jest też pewnie potem bardziej ludzki i zasysamy resztę Słowian a potem i całą E. Wschodnią. Potem w erze kolonializmu taki twór mógłby opanować gigantyczne połacie ternów wewnątrz Azji i wcielać je do unii co zabierałoby mniej wysiłku niż inkorporacja do ruskiej despocji. Możliwe byłoby dojście nie tylko do Chin ale i Indii i gdyby im dać równe prawa no to od globalnej dominacji już nie tak daleko. Wyszedłby świat zrobiony na sarmacką modłę.
W sumie tak mogłoby się to potoczyć, przynajmniej pierwsze kroki, gdyby nie szwed-debil Wazon, który nam wtedy królował. Dewot nie chciał chrztu syna na prawosławie.