siedzę dziś z dzieciakami na świetlicy, tak około 8-9 lat miały, jeden do mnie podchodzi smutny i mówi: "będę za Panią tęsknił." Myślę sobie - ki chuj, może się wyprowadza, idzie gdzieś do szpitala, czy cholera wie co, ale pytam: "czemu, co się dzieje?"
na co on do mnie: "bo Pani uśmiechnęła się do tatusia wczoraj, a mama w domu mówiła, że doniesie, porobi skargi i wywalą z roboty, tak jak poprzednią"
no to kurwa będzie jutro wesoło, bo tej sprawy nie odpuszczę tej idiotce