[ / / / / / / / / / / / / / ] [ dir / agatha2 / animu / arepa / flutter / porn / tacos / vg / vlotje ]

/vichan/ - Śmieszne obrazki

E-mail
Komentarz *
Plik
Hasło (Randomized for file and post deletion; you may also set your own.)
* = pole wymagane[▶ Pokaż opcje posta oraz limity]
Confused? See the FAQ.
Osadź
(zamiast plików)
Oekaki
Pokaż aplet oekaki
(zamiast plików)
Opcje

Zezwolone typy plików:jpg, jpeg, gif, png, webm, mp4, swf, pdf
Maksymalny rozmiar pliku to 16 MB.
Maksymalne wymiary obrazka to 15000 x 15000.
Możesz wysłać 5 obrazków na post.


top kek

YouTube embed. Click thumbnail to play.

 No.22664

Informatyk z ABW nie został ukarany

Znikoma szkodliwość czynu - orzekł w piątek wrocławski sąd i warunkowo umorzył sprawę informatyka z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Witolda T., oskarżonego o nadużycie uprawnień i groźby karalne.

Witold T. latem ubiegłego roku groził bronią mieszańcowi Wrocławia na parkingu przed Centrum Handlowym Korona. Pokazywał legitymację pracownika Agencji. Funkcjonariusz ABW mieszka w Warszawie. Przez Wrocław jechał na urlop. Miał z sobą prywatny pistolet. Witold T. twierdzi, że kiedy wjeżdżał do miasta, jego samochód omal nie został uderzony przez wyprzedające go auto dostawcze. Jego zdaniem kierowca dziwnie się zachowywał - mógł być pijany. Witoldowi T. wydawało się nawet, że to przestępca. Podjął pościg. Kierowca furgonetki Mariusz P. nie zauważył auta, które niebezpiecznie wyminął. Zauważył, że ktoś go chce dogonić i zaczął uciekać. Witold T. dopadł furgonetkę na parkingu koło Korony. Wyskoczył z auta i wycelował. Później przeprosił kierowcę furgonetki. Sąd uznał, że Witold T. popełnił przestępstwo. Zrezygnował jednak z jego karania. Pracownik ABW musi zapłacić 4 tys. zł na szpital w Trzebnicy. Trwa procedura cofnięcia pozwolenia na broń, ale Witold T. nie straci pracy.

https://gazetawroclawska.pl/informatyk-z-abw-nie-zostal-ukarany/ar/9254

 No.22665

Byłem pracownikiem ABW przez 6 lat. Wszystkim młodym odradzam. To nie wy będziecie podsłuchiwać tylko Was będą szykanować przełożeni. Ludzie na ulicy będą mówić do was ,,SB". Stracicie szacunek. ABW płaci za studia - ale podpisujecie papierek, że do emerytury będziecie pracować w ABW - jak nie to zwracacie wszystkie koszty!!! Nie jest tam tak wspaniale… Każdy będzie na was patrzył jak na konfidenta. A na akcję i tak dostajecie legitymacje Policji i mini się posługujecie…. taka jest prawda. - Arni, 2007.12.04 15:24, forum WP.

Tez byłem i odradzam. Pracuje teraz w zwykłym wydawnictwie, zarabiam 2 razy więcej i mam 2 razy więcej czasu dla rodziny. Nikt mnie nie gania po calej Polsce za 2 tys na rekę. - yt, 2007.12.04 15:35, forum WP.

Kolega pracuje w ABW - jakoś się ostatnio nie odzywa ale wspominał, że dopiero tam to jest "polityczna" poprawność. - Idea, 2009-10-12 11:44, komantarz na blogu salon24.pl dotyczący upolitycznienia służb.


 No.22666

Informatyk ze stolicy wyłowił 211 przestępczych wpisów na forach internetowych i wysłał je do ABW.

Mężczyzna wydrukował wpisy z kilkudziesięciu portali i wysłał do ABW wraz z informacją, skąd pochodzą. Agencja przekazała je prokuraturze Warszawa-Śródmieście, która jako jedyna w stolicy zajmuje się postępowaniami dotyczącymi mowy nienawiści.

Informatyk wyłapał np. deklarację „Zacznę zabijać muzułmanów" albo „Hitler wiedział, co zrobić z Żydami, szkoda, że mu czasu zabrakło" i wezwania takie jak „Żydzi do gazu". Teraz śledczy będą namierzać właścicieli komputerów, na których owych wpisów dokonywano, a potem stawiać zarzuty. – Te działania mogą powstrzymać niektórych użytkowników internetowych forów – uważa policjant znający sprawę.

[…]Wiadomo, że wpisy pochodzą z kilkudziesięciu różnych forów, m.in. Wiocha.pl, Kicze.pl, Sfora.pl czy Wulgaryzmy.pl. Poprosiliśmy administratorów tych stron o komentarz. Odpowiedź dostaliśmy tylko z firmy Dualmedia, do której należy portal Kicze.pl.[…]


 No.22667

12 tys. zł zarobi funkcjonariusz ABW ds. cyberprzestępczości

Rząd przeznaczy dodatkowe środki na zatrudnienie i wyszkolenie 150 funkcjonariuszy ABW zajmujących się cyberprzestępczością.

• Ich zarobki będą wynosić 12 tys. zł miesięcznie, na co w sumie trafi 145 mln zł.

• Takie kwoty zapisano w projekcie oceny skutków regulacji (OSR) projektu ustawy antyterrorystycznej przygotowanego wspólnie przez MSWiA i ministra koordynatora służb specjalnych.

139 mln zł ma kosztować budowa i przystosowanie pomieszczeń serwerowni Centrum Antyterrorystycznego ABW oraz centrum bezpieczeństwa sieciowego - cert.gov.pl. 55 mln zł przeznaczone zostanie na wyposażenie techniczne i budowę systemu informatycznego.

Dodatkowo 15 mln zł będzie przeznaczone na wynikającą z projektu modernizację Zintegrowanego Systemu Monitoringu. Dodatkowe środki przeznaczone zostaną na zatrudnienie i wyszkolenie 150 funkcjonariuszy ABW zajmujących się cyberprzestępczością - wynika z projektu oceny skutków regulacji (OSR) projektu ustawy antyterrorystycznej przygotowanego wspólnie przez MSWiA i ministra koordynatora służb specjalnych.

Autorzy projektu zakładają, że wynagrodzenie funkcjonariuszy zajmujących się cyberprzestępczością będzie wynosiło 12 tys. zł miesięcznie, na co trafi w sumie 145 mln zł. Będzie to też łączyło się z podwyższeniem wynagrodzeń funkcjonariuszy ABW z mnożnika 3,6 do 3,76.

We współpracy z publiczną uczelnią ABW uruchomi też studia z zakresu cyberprzestępczości, których koszt oszacowano na poziomie 5 mln zł - wynika z OSR projektu.


 No.22668

Pobicie agenta ABW w Stargardzie. Pojechał na akcję bez broni

Policja szuka sprawców, którzy pobili oficera Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. 46-latek pojechał na akcję bez broni.

W sprawie wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi a policja, ABW i prokuratura konsekwentnie są mało rozmowni na temat szczegółów sprawy. - Mogę jedynie potwierdzić, że prowadzimy postępowanie związane z uszkodzeniem ciała funkcjonariusza ABW. Ze względu na dobro śledztwa nie zdradzamy szczegółów - mówi „Głosowi” prokurator Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. O zdarzeniu informowaliśmy dwa dni temu (czytaj więcej: Funkcjonariusz ABW pobity w Stargardzie. Nie wydano mu broni?. Według naszych ustaleń 46-letni mężczyzna został wysłany ze Szczecina na akcję do Stargardu. Według nie potwierdzonych informacji nie miał przy sobie broni. Nie jest jasne dlaczego. Akcja miała podobno charakter podwyższonego ryzyka. W Stargardzie został zaatakowany przez nieznanych sprawców. Nie wiadomo, czy miało to związek ze sprawą, czy był przypadkową ofiarą chuligańskiej napaści. - Prowadzimy postępowanie dotyczące uszkodzenia ciała 46-letniego mężczyzny - mówi jedynie podkom. Łukasz Famulski ze stargardzkiej policji. Jak ustaliliśmy, obrażenia ciała funkcjonariusza nie są bardzo poważne. O własnych siłach przyszedł w czwartek na przesłuchanie do Prokuratury Rejonowej w Stargardzie. Przez ponad godzinę składał zeznania w charakterze pokrzywdzonego. Wciąż nie wiadomo kim są napastnicy i dlaczego zaatakowali funkcjonariusza. Równie niepokojący wątek dotyczy broni. Agenci ABW mogą trzymać po służbie pistolety w szafkach swoich delegatur. Na akcję powinni je brać ze sobą. Jeden z naszych informatorów twierdzi, że do Stargardu agentowi nie wydano broni. Nie wiadomo z jakiego powodu. Zapytaliśmy o to w centrali Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. - Musimy to sprawdzać, bo nikt nam nie zgłaszał takiego zdarzenia - usłyszeliśmy. Ale od czwartku żadnej odpowiedzi nie otrzymaliśmy. ABW to tzw. służba specjalna zajmująca się ochroną obywateli wewnątrz kraju. Ma szerokie uprawnienia operacyjne. Może prowadzić własne postępowania lub pod nadzorem prokuratury.

https://gs24.pl/pobicie-agenta-abw-w-stargardzie-pojechal-na-akcje-bez-broni/ar/9941702

hahahahahahahahahahaha jednej kurwy mniei


 No.22669

"Rzeczpospolita": ABW pomyliło adresy. Mężczyzna po najściu służb chce 350 tys. zł odszkodowania

Słowacki menedżer domaga się od ABW ponad 350 tys. zł - informuje "Rzeczpospolita". Powód? Funkcjonariusze wtargnęli do jego domu w Konstancinie, bo pomylili adresy

Źle przeprowadzona akcja służb miała miejsce w grudniu 2013 roku o szóstej nad ranem. Jak podaje "Rzeczpospolita", funkcjonariusze chcieli zatrzymać obcokrajowca mieszkającego pod sąsiednim adresem. Dalej wersje ABW i poszkodowanego Słowaka się różnią. Według służb - funkcjonariusze zapukali do drzwi, a po wejściu poinformowali, że reprezentują ABW. Następnie na ich polecenie menedżer położył się na podłodze. Gdy ustalono, że doszło do pomyłki, pracownicy ABW opuścili dom.

Inaczej wydarzenia przedstawia słowacki menedżer. Gdy otworzył drzwi dobijającej się do nich kobiecie, zamaskowani ludzie mieli wtargnąć do domu z bronią w ręku, a następnie wywrócić gospodarza domu na podłogę i mierzyć do niego z karabinu. O tym, że są z ABW, dowiedział się dopiero, gdy przeczytał napis na kamizelce, gdy opuszczali dom. Po zajściu mężczyzna czuł ból kręgosłupa, w szpitalu stwierdzono pęknięty dysk. Konieczna była operacja. Najście ABW miało też być traumą dla dzieci menedżera.

Słowak żąda od ABW rekompensaty za koszty leczenia i uraz psychiczny w wysokości 351 tys. zł. ABW, jak podaje "Rzeczpospolita", nie uznaje związku pomiędzy akcją służb a urazem kręgosłupa i oferuje 5 tys. zł. Sprawą zajmuje się obecnie Prokuratura Rejonowa w Piasecznie.

hahahahahahahahah policyjnej kurwy przestaniesz sie bac zaczniezz sie z kurwy SMIAC


 No.22670

Tomaszów Mazowiecki: ABW zrobiła REWIZJĘ u studenta, bo ŚMIAŁ SIĘ z prezydenta KOMOROWSKIEGO

Trzeba było aż ośmiu agentów wyszkolonych do chwytania terrorystów, żeby… zabrać studentowi laptopa. Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wtargnęli do mieszkania 25-letniego Roberta Frycza o świcie i drobiazgowo przeszukali jego mieszkanie. Wszystko dlatego, że chłopak prowadził satyryczną stronę internetową, na której wyśmiewał się z prezydenta Komorowskiego. Agenci zabrali jego komputer, który ma być dowodem przestępstwa znieważenia głowy państwa.

Robert Frycz, student z Tomaszowa Mazowieckiego, nie przypuszczał, że strona z wpadkami prezydenta www.antykomor.pl może być przyczyną takich kłopotów. Założył ją na krótko przed wyborami i wrzucał, co znalazł w Internecie: zdjęcia, fotomontaże, filmiki, gry. Z miejsca pojawiały się komentarze internautów. - Ale starałem się, by nie były wulgarne - opowiada nam Robert.

Przeczytaj koniecznie: ABW gości za darmo byłych esbeków

Do dziś, jak twierdzi, nie może uwierzyć w to, co stało się w środę. - Około szóstej obudził mnie funkcjonariusz ABW. Siedział na łóżku w nogach i pokazywał mi legitymację. Pozostali czekali w dużym pokoju: 3 informatyków, 2 funkcjonariuszy i 2 policjantów, w sumie 8 - przypomina sobie. Przeszukali dom i piwnice. Zarekwirowali m.in. laptopa, dyski twarde i karty pamięci z aparatu fotograficznego. - Odchodząc po około 3 godzinach jeden z funkcjonariuszy powiedział mi, że na moim miejscu zamknąłby stronę o prezydencie. Tak też prawie natychmiast zrobiłem - mówi nam Robert.

Patrz też: Były szef ABW Bogdan Święczkowski dostaje 14 tys. za nic!

O sprawie poinformowała jako pierwsza TVN24.pl. Informację o wizycie funkcjonariuszy potwierdziła rzeczniczka ABW Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska. Z jej wyjaśnień wynika, że ABW działała na polecenie prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie znieważenia Prezydenta RP. Kancelaria Prezydenta wyjaśniła, że nie ma z tą sprawą nic wspólnego. Kiedy sprawę nagłośniły media, do studenta zatelefonowała asystentka Zbigniewa Ziobry (41 l.). Poseł zaoferował się z pomocą prawną. - Przyznam, że jestem teraz spokojniejszy - mówi nam Robert.


 No.22671

ABW ma problemy z kopiowaniem danych z MacBooków

Po tym jak tygodnik "Wprost" ujawnił aferę nagraniową, ABW zapukało do drzwi redakcji w celu skonfiskowania nośników danych - nie udało się, funkcjonariuszy pokonał MacBook! Pierwszy atak został odparty, bo dziennikarze zażądali nakazu sądu, który w tej sytuacji był wymagany do wykonania czynności sprawdzających przez ABW. Przy drugim podejściu pracownicy redakcji musieli już ustąpić i dać funkcjonariuszom skopiować swoje dane, które nie były zaszyfrowane. Okazało się jednak, że mimo braku zabezpieczeń, technicy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie mogli sobie poradzić z MacBookiem Pro redaktora naczelnego "Wprost" - Sylwestra Latkowskiego. Dziennikarz mimo braku znajomości sieci TOR, miał w swoim komputerze inne zabezpieczenie. Chodzi o nietypowe śrubki montażowe wykorzystywane przez Apple do składania swoich Maców. Dla funkcjonariuszy była to przeszkoda trudna do przeskoczenia.

Cała procedura trwała bardzo długo, bo o ile inni dziennikarze pracowali na zwykłych pecetach działających pod Windowsem, technicy nie wiedzieli jak obcować z Makiem redaktora naczelnego. Główny problem polegał na braku odpowiednich narzędzi do jego otworzenia. Warto dodać, że nietypowe śrubki często są używane w smartfonach i tabletach, dlatego ABW powinno być przygotowane na ich odkręcenie. Gdy już jakiś funkcjonariusz znalazł wymagane narzędzia i udało się zdjąć klapkę komputera, pojawił się następny problem.

Nowsze Macbooki Air i Macbooki Pro mają dyski SSD połączone z płytą główną za pomocą złącza mSATA — aby zgrać ich zawartość poprzez blocker wykorzystywany przez funkcjonariuszy, wymagany jest odpowiedni reduktor. Fakt faktem, mSATA dopiero zdobywa popularność, ale mimo to, służby takie jak ABW powinny być zaznajomione nawet z mało popularnymi technologiami. W końcu udało się zabezpieczyć wszystkie dane. Mimo że zabrało to dużo czasu, redakcja tygodnika "Wprost" powinna się z tego cieszyć, ponieważ gdyby się to nie powidło, cały sprzęt zostałby skonfiskowany, a tak, skopiowano wszystkie pliki i dano powrócić redaktorom do pracy. Prawdopodobnie, gdyby nie kamery nagrywające całe zajście, zrobiono by to od razu, zamiast szukać odpowiedniego informatyka.

Z całej sytuacji żartuje sobie wielu dziennikarzy. Jeden z obecnych podczas przeszukania wrzucił na swojego Twittera taką oto wiadomość:

Odniósł się on do wzywania przez funkcjonariuszy innego specjalisty, który poradziłby sobie z otworzeniem komputera Apple. Dla przypomnienia, redakcja tygodnika znajduje się w Warszawie. Wygląda na to, że najlepszym zabezpieczeniem przed ABW jest używanie do komunikacji z informatorami rzadko spotykanego sprzętu. Ale czy do takiego można zaliczyć jeden z najpopularniejszych komputerów świata?

hahahahahahahhahaahah


 No.22672

Pornografia dziecięca u oficera ABW

Obsceniczne zdjęcia znalezione w służbowym komputerze oficera poznańskiego ABW są pornografią dziecięcą - śledztwo potwierdziło okoliczności przedstawione w naszym artykule. Ze względu na wagę sprawy przejęła ją Prokuratura Okręgowa w Poznaniu.

Materiały zbadali z polecenia Prokuratury Rejonowej Poznań-Wilda eksperci do spraw antropologii, seksuologii i informatyki. Specjaliści z dwóch pierwszych dziedzin orzekli, że zabezpieczone zdjęcia przedstawiają osoby nieletnie.

Biegły informatyk potwierdził natomiast okoliczności dotyczące odnalezienia bulwersujących fotografii. - Postępowanie zakończy się w tym roku - zapowiada prowadzący tę sprawę prokurator Łukasz Biela.

W grudniu na łamach "Polski Głosu Wielkopolskiego" ujawniliśmy, że w 2002 r. w delegaturze Urzędu Ochrony Państwa w Poznaniu odkryto, że wicedyrektor M. po kilka godzin dziennie zajmował się ściąganiem z internetu materiałów pornograficznych z dziećmi i zwierzętami.

Chociaż zebrano dowody przestępstw i przekazano sprawozdanie z nimi do centrali UOP w Warszawie, ta nie zawiadomiła organów ścigania. Oficer zrobił karierę za czasu poprzednich rządów - był doradcą szefa ABW Bogdana Święczkowskiego. Do ubiegłego roku kierował poznańską delegaturą ABW.


 No.22673

hahahahahah nawet nie umiał zaszyfrować hahahahah jednej kurwy mniej.


 No.22674

jebane kurwy


 No.22741

>>22670

>Trzeba było aż ośmiu agentów wyszkolonych do chwytania terrorystów, żeby… zabrać studentowi laptopa. Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wtargnęli do mieszkania 25-letniego Roberta Frycza o świcie i drobiazgowo przeszukali jego mieszkanie. Wszystko dlatego, że chłopak prowadził satyryczną stronę internetową, na której wyśmiewał się z prezydenta Komorowskiego. Agenci zabrali jego komputer, który ma być dowodem przestępstwa znieważenia głowy państwa.

czyli studenciak obrażający komorowskiego w internecie dostaje 8 dziadków z ABW

a shille na vichanie namawiają do zamachów, jebania dzieci, zabicia cuckolda, a mimo to dostali 0 abw i sobie dalej działają

czyżby policja nic nie mogła? czyżby Tor działał?


 No.22742

>>22741

a może shille to jest ABW?

>Obsceniczne zdjęcia znalezione w służbowym komputerze oficera poznańskiego ABW są pornografią dziecięcą - śledztwo potwierdziło okoliczności przedstawione w naszym artykule. Ze względu na wagę sprawy przejęła ją Prokuratura Okręgowa w Poznaniu.

>W grudniu na łamach "Polski Głosu Wielkopolskiego" ujawniliśmy, że w 2002 r. w delegaturze Urzędu Ochrony Państwa w Poznaniu odkryto, że wicedyrektor M. po kilka godzin dziennie zajmował się ściąganiem z internetu materiałów pornograficznych z dziećmi i zwierzętami.


 No.22744

>>22742

a może coś innego. np. ktoś, kto nie pracuje dla polskiego narodu, albo jacyś przestępcy.


 No.22907

Szyfr za trudny nawet dla ABW

Proces. Ktoś wysłał do Brunona Kwietnia tajemniczy list. Czy to poważna sprawa, żart, a może prowokacja specsłużb?

Ciąg liter i cyfr. Taką formę ma tajemniczy list wysłany do Brunona Kwietnia, oskarżonego o przygotowywanie zamachu na Sejm. Od niemal 3 lat mężczyzna przebywa w krakowskim areszcie.

Podejrzana korespondencja nie trafiła jednak do adresata, lecz do sądu, który zlecił Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego rozszyfrowanie jej treści. Kryptolodzy nie potrafili jednak odczytać, co niedoszłemu zamachowcy chciał przekazać autor listu. Sprawę być może wyjaśni przesłuchanie tego ostatniego, które zaplanował już sąd.

Będzie to możliwe, bo co ciekawe, na kopercie listu wysłanego do aresztu widniało imię i nazwisko nadawcy. - Z akt wynika jednak, że osoba ta nie przyznaje się do napisania i wysłania tej korespondencji. Twierdzi, że ktoś z zemsty chciał wrobić ją w aferę z Brunonem Kwietniem - mówi aplikantka adwokacka Kamila Czajkowska, jedna z trojga broniących oskarżonego.

Z kolei Brunon Kwiecień na ostatniej rozprawie zapewniał, że nie zna nadawcy listu i nie wie, jaki jest klucz do odczytania zaszyfrowanej treści. Powiedział także, że list może być formą prowokacji ze strony służb specjalnych.

Swoją teorię na temat pochodzenia tajemniczego listu ma także inny obrońca niedoszłego zamachowca, mec. Maciej Burda. - Moim zdaniem jeden z sympatyków Brunona Kwietnia zażartował z ABW, po czym znajdował radość w tym, że specjaliści głowili się nad bezsensownym zapisem - twierdzi.

W procesie oskarżonego sąd przesłuchał już prawie wszystkich świadków. Wśród nich byli m.in. studenci, którzy zdaniem śledczych mieli być namawiani przez Kwietnia do udziału w zamachu. Ponadto w sądzie zeznawali m.in. znajomi oskarżonego, eksperci od pojazdów wojskowych, balistyki, materiałów wybuchowych oraz miłośnicy militariów.

W trakcie trwania tego procesu prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie zabójstwa Julity K., teściowej Kwietnia, której zwłoki znaleziono w lesie w okolicach Ojcowa. Śledczy mieli kilka hipotez, m.in. taką, że w śmierć kobiety zamieszany był członek jej najbliższej rodziny. Zebrane w toku śledztwa dowody nie wystarczyły jednak do postawienia komukolwiek zarzutu zabójstwa.

Brunon Kwiecień, doktor chemii i były już pracownik Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, został zatrzymany w listopadzie 2012 r. Usłyszał dziewięć zarzutów. Oprócz planowania zamachu na Sejm śledczy przypisują mu m.in. nielegalne posiadanie materiałów wybuchowych czy nakłanianie innych osób do przeprowadzania zamachu. Zdaniem prokuratury naukowiec planował wypełnić wojskowy pojazd typu SKOT kilkoma tonami materiałów wybuchowych, wjechać nim w budynek parlamentu, doprowadzając do wybuchu. Działalność Brunona Kwietnia, zdaniem prokuratorów, miała charakter terrorystyczny. Grozi mu 15 lat więzienia.

https://polskatimes.pl/szyfr-za-trudny-nawet-dla-abw/ar/6566195


 No.22909

Ujawniamy: Kompromitacja ABW

21-letni Artur Ł. został zatrzymany przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego tuż przed Euro 2012 w mieszkaniu, jakie dzieli z rodzicami i bratem na warszawskich Bielanach. W areszcie spędził prawie rok. Chociaż chłopak o wyglądzie 16-latka bał się wychodzić z domu (miał fobię społeczną), a całe dnie spędzał przed komputerem, zdaniem śledczych mógł stanowić zagrożenie terrorystyczne. Mimo że nie potrafił rozpalić grilla, był podejrzewany o konstruowanie bomby.

Właśnie dlatego sąd wciąż przedłużał areszt dla chłopaka. Nie widział w tym żadnego absurdu. Tłumaczył, że podstawą aresztowania była obawa matactwa i popełnienia przez podejrzanego przestępstwa o którym mowa w art. 258 paragraf 3 kodeksu postępowania karnego, czyli przestępstwa przeciwko życiu, zdrowiu albo bezpieczeństwu powszechnemu.

Gdy pytałem ówczesnego rzecznika prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie sędziego Igora Tuleyę o to, czy zdaniem sądu chłopak wciąż stanowi zagrożenie usłyszałem krótką odpowiedź: „Tak, tak, tak…”

Nagle okazało się jednak, że chłopak zagrożenia już nie stanowi i sprawę można umorzyć. Szkoda tylko, że zajęło mu to tyle czasu. Artur Ł., oprócz wielomiesięcznej gehenny, nabawił się gronkowca złocistego, którym zaraził się w celi. Ma już usunięte 4 paznokcie.

Nic dziwnego, że rodzina chłopaka postanowiła ubiegać się o odszkodowanie.

Już wynajęliśmy adwokata, chcemy pójść z tą sprawą do trybunały w Strasburgu. Do tej pory nie uzyskaliśmy jasnej odpowiedzi, dlaczego mój brat spędził kilka miesięcy w areszcie, skoro niczego nie zrobił, a sprawa została umorzona -

mówi portalowi wSumie.pl Tomasz Łętowski, brat „polskiego dżihadysty”.

Teraz jednak warszawska rodzina ma znacznie większe problemy, niż perspektywa wyroku. Ojciec Tomasza i Artura – były wojskowy został niedawno skazany na 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata i 900 złotych grzywny za posiadanie amunicji. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że spraw toczyła się równolegle do śledztwa ws. Artura Ł. Amunicja, którą znaleziono w garażu Łętowskiego, próbowano niemal na siłę przypisać jego synowi, tak jakby komuś zależało na napisaniu scenariusza z niebezpiecznym terrorystą, składującym broń w roli głównej. Co ciekawe, była to amunicja należąca do sąsiada Łętowskich o której nikt już od dawna nie pamiętał. Ten element jednak świetnie pasował do układanki, jaką przygotowali funkcjonariusze ABW.

Pytanie tylko, czy gdyby nie kuriozalna sprawa domniemanego terroryzmu Artura, w ogóle stanowiłaby obiekt zainteresowania śledczych? W końcu to jedyny wyrok w sprawie, o której pisały niemal wszystkie gazety. Parafrazując klasyka, jaki kraj, taki Breivik (tudzież „dżihadysta”).


 No.22910

Chłopaka z problemami psychicznymi z hukiem zatrzymano jako groźnego dżihadystę. Odsiedział za kratami dziewięć miesięcy, w jednej celi z groźnym przestępcą. Tym, że wyszedł po cichu, organa ścigania nieszczególnie chcą się chwalić.

Artur Ł., szczupły 21-latek z warszawskich Bielan, rok temu został wrogiem publicznym. Tuż przed Euro zatrzymała go ABW, bo wrzucił do sieci filmy chwalące Osamę Bin Ladena. Rozesłał też kilka razy linki do niebezpiecznej książki – starego poradnika konstrukcji bomb.

Agenci od dwóch lat mieli na niego oko. Śledzili każde kliknięcie w sieci, skrupulatnie notowali wejścia na strony terrorystów. Łatwa robota – Artur Ł. niemal nie wychodził z domu. Ze światem komunikował się przy pomocy komputera. Sam prosił się o kłopoty.

Ale główny kłopot z Arturem Ł. polega na tym, że od dawna cierpi na chorobę psychiczną. Cierpiał na nią, gdy radiowóz ABW odwoził go do aresztu. – Zamiast kajdanek agenci powinni podać mu pastylki i odprowadzić do najbliższej przychodni – uważa jeden z prawników Artura Ł.

Przed zatrzymaniem Artura Ł. ABW podsłuchuje jego rozmowy telefoniczne i rozmowy w sieci. Monitoruje, na jakie strony wchodzi. Czy szykując zatrzymanie, nie wie, że Artur Ł. leczy się psychiatrycznie? Że do 2010 roku leczył się w poradni? Że przestał brać pastylki pod wpływem kogoś z rodziny? Że zamiast w areszcie powinien wylądować na obserewacji? Że tuż przed aresztowaniem z powodu kłopotów psychicznych starał się o rentę?

Nikomu nie zapala się czerwona lampka, gdy po zatrzymaniu Artur Ł. sprawia wrażenie zadowolonego. Chętnie współpracuje. Przyznaje się do wszystkiego.

Wiele miesięcy później biegli orzekną, że Artur Ł. jest niepoczytalny. Na razie funkcjonariusze ABW na komisji ds. służb specjalnych w Sejmie mówią o Arturze jako „jedynym realnym zagrożeniu podczas Euro".


 No.22913

>>22910

>Artur Ł., szczupły 21-latek z warszawskich Bielan, rok temu został wrogiem publicznym. Tuż przed Euro zatrzymała go ABW, bo wrzucił do sieci filmy chwalące Osamę Bin Ladena. Rozesłał też kilka razy linki do niebezpiecznej książki – starego poradnika konstrukcji bomb.

>Agenci od dwóch lat mieli na niego oko. Śledzili każde kliknięcie w sieci, skrupulatnie notowali wejścia na strony terrorystów. Łatwa robota – Artur Ł. niemal nie wychodził z domu. Ze światem komunikował się przy pomocy komputera. Sam prosił się o kłopoty.

po was też przyjdą, wchodzenie na vichan na gołą klatę to jest igranie z życiem


 No.22914

>>22913

W ogóle postowanie na shillchanie to debilizm, mam nadzieję że tego nie robisz.


 No.22933

>>22914

ten uczuć gdy mam tbw które vi jest przejete przez psiarnie i wchodziłbym gdyby na tamtym był jakikolwiek kontent, tzn. tu też jest gówno ale minimalnie mniej śmierdzi


 No.22936

>>22933

no, nawet zakładając, że policja zarządza którymkolwiek z for, ale są ludzie jeszcze gorsi niż policja.




[Powrót][Do góry][Katalog][Nerve Center][Cancer][Post a Reply]
[]
[ / / / / / / / / / / / / / ] [ dir / agatha2 / animu / arepa / flutter / porn / tacos / vg / vlotje ]