>>19526
tylko, że za hajs z roboty organizujesz sobie życie poza nią. Ja cholernie prokrastynuje i mimo, ze fuchę mogę mieć przyklepana po znajomości od tak, to nie potrafię usiąść i dokończyć CV. Z drugiej strony jak pracowałem, to miałem hi life - jak tylko było wolne i okazja, to chlanie z kumplami czy innymi znajomkami, jakieś wyjścia, nie pierdolenie się z tym ile mogę wydać, a czysty, zdroworozsądkowy hedonizm. Nie ma nic lepszego jak świadomość, że możesz zamówić kolejnego drinka na którego masz ochotę, bo budżet ci się spina i jedyne co cię interesuje to dobra zabawa tu i teraz. Ktoś ma urodziny? Na spokojnie składasz się po te kilkadziesiąt ziko na prezent, który sprawi osobie dużo frajdy, bo kurwa możesz.
Teraz znowu liczę kasę, rozkminiam ile i na co mogę wydać, a źródełko sukcesywnie się kurczy. Zestawiając stan poprzedni z aktualnym czuję się jak śmieć i wiem, że takie życie to, to życie właśnie śmiecia. Człowiek potrzebuje wolności, a w cywilizowanym świecie daje ją właśnie hajs. Walczmy o swoją wolność.
I nie, "niewolniczy zapierdol" w januszeksie to nie jest niewola. No chyba, że ktoś uzna, że sama przyrodzona nam chęć przeżycia jest niewolą. Na bezludnej wyspie sami musieli byście ogarnąć sobie schronienie, strawę, wszystko co potrzebne do funkcjonowania. Tutaj po prostu zarabiacie geld i wychodzicie na tym lepiej, bo możecie robić coś co ogarniacie, a nie pierdolić się w uprawę ryżu, czy lepienie jebanych garnków, czego nie potraficie. I jeszcze, nie daj boże, możecie mieć satysfakcję, że robicie coś pożytecznego dla innych. Praca taka straszna.