Aaaa wkurwiłem się. Boże, boże mój, czemuś mnie opuścił? Nic z tego nie rozumiem? Po co to wszystko było? Po co ta kolacja, te piosenki o miłości po prysznicem, paradowanie przede mną w szlafroku, spod którego widać było WSZYSTKO, balsamowanie nóg, perfumowanie się do snu? Po co to? Czemu za każdym razem jak tylko coś robiłem, to ona się odwracała, szła gdzieś, nie chciała podejmować sprawy? A może ja robiłem coś źle? Może za mało zdecydowanie? Kurde no nie chciałem się z nią szarpać - ja ją tak lubię, jest dla mnie taka miła, no nie chciałem na siłę. Trochę się czaiłem jak pies do jeża, może faktycznie słabo to wyszło, nie wiem. A już na począku wziąłem pigułki, tak dobrze szło wszystko. Teraz nie dość, że nie mam dwóch tabsów, ciśnienie mi skoczyło i się denerwuję jeszcze bardziej, to na jutro będzie mnie łeb bolał. Ehh anoni
Nie wiem, jak boga kocham, nic nie rozumiem z tego. Teraz siedzi zamknięta w sypialni, ale światło się świeci i coś robi na telefonie. Słyszę, że gada, ale raczej nie z kimśz nie wiem. O, zgasło. Chyba spać poszła. Dobra, też idę. Niexh jakiś loszkolog się wypowie, bo czuję się jak gówno w tej chwili, jak najgorszy śmieć i nieudacznik. Czy to ten słynny friendzone? Traktuje mnie jak przyjaciółkę z kutasem? Ale dlaczego, czym sobie zasłużyłem? Chryste