Jeżeli chodzi o mnie to zacząłem wyznawać filozofię(chociaż nigdy nie spermiłem) olewczą wobec kobiet, jeżeli nie jestem pewny czy w ogóle się podobam i nie widzę sygnałów to ignoruje całkowice. W sumie jak są sygnały to też ignoruje. A w internecie kobiety dla mnie nie istnieją bo to nie ma sensu i szkoda czasu.
Jeżeli człowiek skupi się na sobie to śluzary same będą dawać atencje. A jak nie to mam wyjebane.
Nie czuję żadnej potrzeby spermienia i poniżania się, zabiegania o względy, w ogóle baby mi są nie potrzebne. Czasami same podkarmienie ego jak laska się narzuca mi wystarczy, doprowadzać do czegoś więcej mi się nie chce. Randki mi się znudziły na 25lvlu i nie dlatego, że miałem słabe wyniki bo od żadnej laski nigdy nie dostałem kosza oprócz jednej małolaty, która się zdecydowała najpierw na seks a potem rozmyśliła i mnie bolała trochę dupa bo mi się bardzo podobała i zerwałbym jej wianek z pizdy w sensie błonę obśluzoną, ale wtedy nie miałem jeszcze nawet 20 lat. Od tamtej pory sobie powiedziałem BASTA. Związki dla mnie na dłuższą metę to mordęgą, do 1,5 roku potrafię wytrzymać potem się duszę.
Jak sobie pomyślę, że mam żyć z babą, która mnie wkurwia albo być uzależniony od niej w jakiś sposób to mi się słabo robi. Kobiety czerpią o wiele więcej szczęścia ze związku i ogólnie z pierdół. Zauważyłem, że w ogóle ten świat konsumpcjonizmu eliminuje idealistów i mentalnie stają się wrakami. Już w nastoletnich latach straciłem motyle w brzuchu i nie czuję żadnych emocji w kontaktach z kobietami, nie wiem może jestem pedałem ale faceci mnie brzydzą. Czuję się w chuj pusty w tym aspekcie, jak inwalida albo impotent. Ma to swoje plusy ale też nie pozwala cieszyć się życiem. W ogóle kurwa jestem apatyczny od jakiegoś czasu na wiele rzeczy, poglądy polityczne mi wiszą, nie budzą żadnej emocji, w nic nie wierzę, nie mam marzeń i czuję się jak pusta skorupa. Sądzę, że lepiej jednak czuć i przeżywać wzloty i upadki ale żyć, a nie być pustą ludzką warstwą bez emocji. To zrobiły ze mną uzaleznienia, od alkoholu, potem od opiatów, leki od pierdolonych psychiatrów żydów i farmakologia. Płakać mi się chce. Nie wiem co ze sobą zrobić i nie mogę znaleźć sobie miejsca na świecie, denerwuje mnie duże miasto, unikam skupisk ludzkich. Spotkania towarzyskie są bezcelowe i gadanie też jest nie ma żadnego sensu bo ludzie nie słuchają tylko czekają aż mogą się wykazać, a mi to wisi bo normik mi niczym nie imponuje.
Widzę jak ludzie rozmawiają przez telefon, opowiadają o czymś, o swoich sprawach i swoim życiu, ja telefonów w ogóle nie odbieram bo rozmowy mnie wkurwiają i milczę do słuchawki. Nie chcę o niczym mówić bo to nie ma sensu, nie mam o czym mówić.
Nie wiem gdzie się podziać i gdzie iść w życiu. Czuję się niekompletny. Wszystko co rozpocznę to słomiany zapał. Tyle bo i tak nikt nie będzie tego czytał.
inb4 zabij się, wiem, ale rodzicom będzie smutno